wtorek, 29 lipca 2014

Dzień 17.

Dzień 17

Dzisiejszy dzień minął nam na szukaniu serwisu rowerowego. Pawłowi szwankuje koło, posypały się piasty. Trzeba było wymienić je na nowe, a we Francji ciężko znaleźć coś taniego... Po południu znaleźliśmy też lokalne kąpielisko, gdzie nawet skakaliśmy do wody ze skały!








Dzień 15-16

Dzień 15-16

Spotorno - Latte - Monako-  Le Grilla Terrasonnes

Cały czas jedziemy teraz wybrzeżem, mając wokół siebie zapierające dech w piersi widoki :) Miejscowość Latte jest tuż przy granicy z Francją, do której dojeżdża się kilometrowym tunelem, tam spędziliśmy noc. A kolejnego dnia z rana przekroczyliśmy granicę kolejnego państwa :) Tego dnia zwiedziliśmy również Monako! Jednak kiedy już znaleźliśmy się w środku miasta jak najszybciej chcieliśmy uciec z tak ruchliwych dróg ;) Monako jest państwem wielopoziomowym, przez co trudno nam się było stamtąd wydostać. W Nicei pożegnaliśmy się już z morzem o bajecznym kolorze i odbiliśmy w kierunku Grasse.








sobota, 26 lipca 2014

Dzień 12-14

Dzień 12-14

Pietra - Gambara - Basco Marengo - Spotorno

Centralne Włochy podobne do polskiej wsi tylko zamiast jabłek i śliwek rosną brzoskwinie i kiwi oraz od czasu do czasu palma sie pojawi bardzo dużo ładnych starych dworów i kościołów, mamy trochę problemów z aparatami wiec nie wszystko uwieczniamy.
Spaliśmy w sadzie kiwi, gdzie Paweł głową zaczepiał o gałęzie. Rano obudził nas deszcz, który utrzymywał się przez większość dnia. Podczas jazdy zatrzymała nas policja, która ostrzegała nas przed zalaną drogą :) Mówili, że wody jest pół metra i auta nie dają rady tam przejechać. My jednak nie chcieliśmy jechać dodatkowych 10 km objazdem, tylko stwierdziliśmy, że zaryzykujemy :) Okazało się, że woda sięgała nam ledwo do kostek ;)

Wieczorem przezornie udaliśmy się na mszę, poznaliśmy tam też pielgrzyma, który już 8 razy przeszedł Camino de Santiago różnymi trasami. Zaproponowano nam też nocleg w sąsiedniej parafii w salce katechetycznej w Gambarze. Dziękujemy za to serdecznie!

Nareszcie mogliśmy się umyć, coś przeprać i pierwszy raz udało nam się wyjechać rankiem tak jak planowaliśmy na samym początku o 5:00 :) Dzięki temu nabiliśmy całkiem sporo kilometrów. Nauczeni, że wczesne wstawanie popłaca, kolejnego dnia też wstajemy wcześnie bo o 4 i zasuwamy, by po południu dojechać nad Morze Liguryjskie do miejscowości Savona. Przed nami trasa przez miasteczka nadmorskie, gdzie jest jedna droga koło morza, a druga to autostrada, tam, gdzie się kończą budynki, wyrastają skały. Chcąc, nie chcąc wylądowaliśmy na campingu...




Gambara








czwartek, 24 lipca 2014

Dzień 10-11

Dzień 10-11

Lasitana - Wenecja - Butta Pietra

Dzisiaj dziewczyny zwiedziły wymarzoną Wenecję, a chłopaki pobliskie miasto Mestre podładowując sprzęt. Rano zastał nas deszcz i tak trzymał, aż do dojechania do Wenecji. Miasto oczarowało nas swym urokiem, choć wpychanie rowerów z tobołami co chwilę po schodach znajdujących się na mostach było dość męczące. Dziewczyny spotkały tam także dwójkę autostopowiczów z Polski :) Z pewnością tam jeszcze wrócimy! Choć tym razem może bez rowerów :). Kolejny dzień był słoneczny i bardzo wesoły. Marta uderzyła pedałem o krawężnik, przez co jej się wygiął. Po 200 m znaleźliśmy sklep rowerowy, w którym chłopaki poprosili o młotek, by naprawić usterkę. Sprzedawca widząc nasze zmagania, zniknął w sklepie, po czym przyszedł z parą używanych pedałów i podarował je Marcie :) Jesteśmy pod wrażeniem życzliwości ludzi :) 
Po południu przejeżdżaliśmy przez miejscowość o apetycznej nazwie Carbonara. Stwierdziliśmy, że musimy w takim razie spróbować tego makaronu. Niestety w restauracji, w której byliśmy nie było takiego, dostaliśmy inny równie smaczny, do tego smażone warzywa, świeżo upieczone bułeczki, kawę i wino :) W całkiem przystępnej cenie, choć dogadanie się sporo nas kosztowało ;) 















wtorek, 22 lipca 2014

Dzień 9

Dzień 9

Włochy!! 
Grahovo Ob Baci - Lasitana 

Italia przywitała nas gorąco :) Słońce cały dzień smażyło, ale górki się skończyły i gnaliśmy po płaskim asfalcie w kierunku morza. Za szukanie noclegów zabrał się dziś Damian, tylko on zna język hiszpański, który pół na pół Włosi mogli zrozumieć :) W końcu wylądowaliśmy w alejce otoczonej drzewami, która prowadziła do kapliczki,  tam już rozbiliśmy nasz namiot.









poniedziałek, 21 lipca 2014

Dzień 7-8 Słowenia

Dzień 7-8 (niedziela- poniedziałek)


Montrach – Bad Vellach

Słowenia przywitała nas deszczowo. Żeby przekroczyć granicę trzeba najpierw wjechać na porządną górkę J Potem jeszcze raz wjeżdżamy do Austrii, podziwiając Alpy. Pod wieczór wyjeżdżaliśmy na przełęcz o wysokości 1215 m n.p.m., ale spotkała nas ogromna ulewa, także piękne widoki mogliśmy ujrzeć dopiero następnego ranka. Dzisiejszej nocy ugościła nas rodzina w kontenerze mieszkalnym (nie wiemy jak to nazwać:)). Na szczęście udało się nam schronić przed deszczem!

Kolejny dzień również wieczorem zaskoczył nas deszczem. Tym razem po długiej próbie dogadanie się na Słowenii przemiła kobieta pozwoliła nam rozbić namiot. Jednak i tak nagły deszcz wszystko nam zalał. Wtedy p. Stanka otworzyła nam szklarnię, która okazała się jej pracownią malarską, wszystkie obrazy są z piasku pozyskanego na Słowenii. Dzisiejszej nocy mogliśmy spać pośród pięknych dzieł :). 






"Nie bądź jak ta krowa, nie chodź tam, gdzie rośnie trawa"




sobota, 19 lipca 2014

Dzień 6

Dzień 6  20.07.2014

Hartberg - Montrach

Groß God ! Jesteśmy w Austrii od dwóch dni i już zdążyła nas zachwycić pod wieloma względami. Po pierwsze ścieżki rowerowe. I nie chodzi o takie na chodnikach czy przy drogach, ale niezależne asfaltowe specjalnie zbudowane ścieżki, których jest od groma. Kraj idealny na rower, co jakiś czas parkingi ze stolikami dla rowerzystów, bary itp. Następnie austriacka gościnność - niezawodna. Dzisiaj spaliśmy u pewnego małżeństwa, baaaardzo sympatyczni ludzie. Usłyszeliśmy wiele dobrego o Polakach (byli w Zakopanem) i Janie Pawle II. Jedziemy w kierunku gór. Buen Camino!


piątek, 18 lipca 2014

Dzień 5.

Dzień  5.

Sollenau - Hartberg

Po wspólnym śniadaniu z austriacką rodziną ruszyliśmy w drogę ścieżką rowerową Eurovelo. Dziś pokonaliśmy łącznie 1400 m przewyższeń. Podczas najdłuższego podjazdu spotkaliśmy rowerzystę
z Nowej Zelandii. Pod wieczór zaczęliśmy szukać noclegu, w końcu rozbiliśmy namiot na polu kukurydzy.






czwartek, 17 lipca 2014

Dzień 4.

Dzień 4.

Eibesbrunn - Sollenau 

Dzisiaj przejechaliśmy mniej kilometrów z racji zwiedzania Wiednia. Wjechaliśmy do miasto około godziny 8:00 i zobaczyliśmy kilka ciekawych zabytków. Wiedeń mimo swego niewątpliwego uroku wymęczył nas tłokiem. Dlatego chcieliśmy z niego jak najszybciej wyjechać. Dalej jechaliśmy ścieżką rowerową, których w Austrii jest mnóstwo. Często prowadzą przez pola z dala od dróg i do tego są asfaltowe, także można śmigać :) Pod wieczór zaczęły nadciągać deszczowe chmury, ale udało nam się schować przed wielką ulewą na stacji benzynowej. Około godziny 18 dojechaliśmy do miejscowości Sollenau i tam zaczęliśmy szukać jakiegoś noclegu. Wstąpiliśmy do kościoła, a że akurat zaczynała się Msza Święta, zostaliśmy na niej. Spotkaliśmy tam przemiłą kobietę, która podczas rozmowy zaproponowała nam nocleg u siebie w domu :) Spędziliśmy tego dnia uroczy wieczór, słuchając ich opowieści i opowiadając o Polsce.



Wiedeń

 U gościnnych Austriaków

środa, 16 lipca 2014

Dzień 3. Trzy państwa w jeden dzień!

Dzień 3. 

Straznice - Eibesbrunn

Już nie daleko do granicy ze Słowacją, a potem za 30 km Austria! Na Słowacji zwiedziliśmy bazylikę Matki Bożej Bolesnej, tam za namową księdza wpisaliśmy się do kroniki. Przez jeden dzień udało nam się być aż w trzech państwach! Pogoda nam cały czas dopisuje, jak to często mówimy zamówiliśmy ją sobie ;) Choć w południe najlepiej schować się przed słońcem ;) Na całe szczęście można spotkać na trasie stoliki z daszkiem tzw. "odpocivadlo"
Noc spędziliśmy w sadzie przemiłych Austriaków :) Dziękujemy !


Granica czesko-słowacka

W południe sjesta - żadnej żywej duszy na ulicy'

"Odpocivadlo"




Dzień 2-gi! Pierwsze przygody na trasie.

Dzień 2.

Kunin - Straznice

Nie obeszło się bez złapania na trasie pierwszej (i oby ostatniej) gumy i przejechania kołem po wpadniętym śpiworze, a to dopiero początek przygód ;)  Po południu zmordowani gorącem, które lało się z nieba postanowiliśmy ochłodzić się nad jeziorkiem. Wieczorem dotarliśmy do miejscowości, w której na parafii są polscy księża. Niestety nie zastaliśmy ich z powodu wakacji, także z racji późnej pory udaliśmy się na kemping.







Dzień 2-gi!

W Holesovie odwiedziliśmy polskiego księdza Jerzego Walczaka, który potwierdził świetną polska gościnność i uraczył nas pysznym czeskim obiadem, kawą i ciastkiem ! Bóg zapłać !

 Grupowo z ks. Jerzym Walczakiem

Pierwszy dzień wyprawy już za nami!

Dzień 1.

Szczyrk - Kunin

Po wyjeździe ok. godziny 8 rano już około godziny 11:30 przekroczyliśmy Polsko-Czeską granicę. Przez cały dzień pogoda dopisywała. Słońce pięknie świeciło, wiaterek nas ochładzał, a GPS prowadził nas po ścieżkach rowerowych i mało ruchliwych drogach. Pod wieczór zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg, ale początki, jak to często bywa zawsze są trudne i szło nam to opornie.
W Kuninie zdecydowaliśmy się wejść do kościoła, a pani Ludomiła, która go nam otworzyła, pozwoliła nam rozbić namiot w swoim ogrodzie :) 

 Czechy, pierwszy obiadek




Start!


Wyruszyliśmy!

Puntkualnie o godzinie 8 rano, po Mszy Świętej zwieńczonej Błogosławieństwem w kościele pw. św. Jakuba , wyruszyliśmy ze Szczyrku do Santiago de Compostela :) Zmotywowani po pięknym kazaniu i ciepłym pożegnaniu ze strony naszych rodzin i parafian mogliśmy śmiało ruszyć w naszą podróż!




Zapraszamy też do obejrzenia fotogalerii Gościa Niedzielnego z naszego startu  :
http://bielsko.gosc.pl/gal/pokaz/2087588.Rowerowa-pielgrzymka-do-Santiago#gt

wtorek, 8 lipca 2014

Cześć :)
Jedziemy w intencji pokoju na świecie, ale oprócz tego będziemy się też modlić w intencjach naszych bliskich, znajomych. Jeśli chcesz, możesz nam napisać swoją, którą zawieziemy do św. Jakuba :)

Swoją intencję poślij na mail : zakrecamypomarzenia@gmail.com

Piszą o nas :)

Uwaga! Do grona naszych patronatów dołączyło Radio Anioł Beskidów, a na stronie Gościa Niedzielnego można nie tylko przeczytać o nas artykuł, ale także posłuchać naszego wywiadu ;)
Po za tym  po wyprawie zdamy relację na antenie!